Wszyscy jesteśmy wibracją – rozmowa z dr Sylwią Nadgrodkiewicz o leczeniu dźwiękiem

Gdy medycyna konwencjonalna nas zawodzi szukamy innych rozwiązań. Jedną z alternatywnych metod leczenia jest terapia dźwiękiem. Na czym ona polega?

Według fizyki kwantowej, w dużym uproszczeniu, cały świat, przyroda, ludzie, zwierzęta, ich emocje i fizyczne ciało jest wibracją. Podobno atomy złożone są z fotonów, czyli cząsteczek światła o konkretnej częstotliwości. Dlatego skoro wszystko jest falą i wibracją, to najlepiej wpływać na to właśnie dźwiękiem. To bardzo stara metoda i dlatego niektórzy uważają ją za zabobon. Ale to nie jest magiczny tarot. Dźwięk jest czytelny, mocno osadzony w sprawdzalnej doświadczeniami nauce. To nie magia, ale fizyka.

Jakie są metody leczenia dźwiękiem?

Najprostszą jest … spacer po lesie. Tam słyszymy subtelny szum drzew, śpiew ptaków. Mimowolnie wyciszamy się. Działa tak na nas naturalny strój o częstotliwości 432 Hz, nieprzetworzony przez jakiekolwiek nadajniki. To już jest swoista terapia. Są liczne nagrania muzyki relaksacyjnej czy stymulującej, która działa poprzez odpowiednie wibracje na nasze emocje: uspokaja lub dodaje energii. Tak samo działają niektóre instrumenty jak bębny, misy tybetańskie czy gong oraz moje ukochane kamertony. Wpływają na wibracje w naszym ciele. Ponieważ każdy z tych instrumentów opiera się właśnie na naturalnym stroju 432 Hz, powodują, że powracamy do harmonii, do naturalnego „pionu”.

150611_0317_DJesteśmy cząstką natury więc też powinniśmy wibrować z częstotliwością 432 Hz. Co nas zagłusza i przestraja?

Cywilizacja, szum informacyjny, telewizja, radio. Do lat 50tych XX wieku każdy utwór i instrument świata był zestrojony z naturą na częstotliwość 432 Hz. Mimo protestów muzyków z całej wręcz planety sfery rządzące postanowiły przestroić, zunifikować wszystkie nośniki dźwięku na strój 440 Hz. Warto podkreślić, że bardzo zależało na tym ludziom władzy, jak Goebbelsowi czy rodzinie Rockefellerów. Okazuje się, że ten strój powoduje rozdrażnienie na polu emocji. Kiedy jesteśmy poddenerwowani, jesteśmy podatni na manipulację. Może taki właśnie cel miały sfery rządzące? Terapia dźwiękiem pozwala powrócić organizmowi do naturalnej, wzorcowej wibracji. Wszystkie „dźwięczne” metody działają na podobnych zasadach.

Ty wybrałaś kamertony. Dlaczego?

Idąc do lasu działamy na całe ciało. Kamertony natomiast można ukierunkować na miejsce, które najbardziej tego potrzebuje: wątrobę, nerki, gardło. Na podstawie badań nad dźwiękiem i jego wpływem na ciało wiemy, jaka częstotliwość jest odpowiedzialna za konkretny narząd w ciele. To bardzo precyzyjne.

Autorką tej metody jest Barbara Romanowska. Kamertony są o tyle ciekawym narzędziem, bo trafiają moim zdaniem w gust człowieka zachodniego. Opierają się na częstotliwościach, które można zmierzyć. Łatwiej nam to zrozumieć. Również mnie – byłemu naukowcowi, doktorowi nauk politycznych.

Jak one działają? Jak wygląda leczenie?

Pacjent leży lub siedzi, a ja „włączam” kamertony, czyli uderzam nimi o swoje ciało, by zaczęły wibrować. Słucham ich wibracji i potrafię wychwycić, kiedy się ściszają, a kiedy dźwięk się wzmaga. Czasem wchodzą w dysonans z badanym ciałem. To informacja, co dzieje się w organizmie.

Każdy z naszych narządów ma swoją częstotliwość, w której wibruje. Wątroba ma taką, nerki inną. To zostało przebadane i spisane przez Barbarę Hero. Badał to także John Cage. On z kolei wsłuchiwał się w dźwięki swojego ciała siedząc w próżni. Zbadano te częstotliwości i okazało się, że istnieją wzorcowe, optymalne częstotliwości dla właściwego funkcjonowania danego narządu.

Barbara Hero wymyśliła specjalny keyboard, który grał w częstotliwościach korzystnych dla narządów ciała. Działała nim na daną część w ciele. Okazało się, że narządy poddane działaniu tych dźwięków dostrajają się do wzorcowych wibracji. Pod wpływem dźwięku naprawiają się. Idź na koncert i obserwuj ciało jak reaguje na basy czy perkusję. Skoro kamertony stroją instrumenty muzyczne to równie dobrze mogą stroić ludzki organizm. Obecnie prowadzone są eksperymenty rozbijania komórek rakowych właśnie dźwiękiem. Można to zobaczyć pod mikroskopem.

Ludzie pytają się często ile sesji potrzeba, by coś w sobie zmienić. To kwestia indywidualna. Wszyscy w mniejszym lub większym stopniu zmagamy się ze schematami zarówno na polu ciała jak i ducha. A kamertony pomagają je rozerwać w rozumieniu fizycznej fali.

Niedawno wróciłaś z Londynu, gdzie pracowałaś z dziećmi chorymi na autyzm? Czy kamertony mogą im pomóc?

Wcześniej miałam do czynienia z dziećmi autystycznymi, ale nie w takiej skali i nie w towarzystwie ich rodziców. Coraz mocniej przekonuję się, że autyzm jest zabrudzeniem elektromagnetycznym organizmu, zabrudzeniem pola, zabrudzeniem fali. Kiedy jesteśmy „zabagnieni” jakąś konkretną emocją, pomieszaną z naszymi schematami myślenia przekazanymi z pokolenia na pokolenie, robi się wielki kłąb energetyczny, który w końcu powoduje choroby.

Jak te dzieci reagowały na kamertony? 150611_0285_D

Miałam kamerton, który naprawia swoją wibracją łańcuch DNA. Powodował, że wszyscy się uspokajali. Dorosły człowiek jest w stanie zapanować nad swoją reakcją, ale nie dziecko, zwłaszcza autystyczne. Podkreślam, że było to przy pracy w grupie z wieloma dziećmi autystycznymi w różnym stadium. Nie chcę jeszcze wyciągać wniosków, ale jest coś na rzeczy. To wpływa na nich, jest przez to z nimi kontakt, a o to przecież chodzi. By rozerwać bańkę, w której te dzieci się znajdują.

Badania, które prowadzę wraz z psycholożką Agnieszką Cywińską-Lewandowską, dają nowe światło na tę chorobę. Pewnie kamertony nie wyleczą autyzmu, ale mogą stać metodą wspomagającą ten proces. Czuję, że medycyna wibracyjna to przyszłość.

Jak można się z Tobą skontaktować, by spróbować kamertonów?

Współpracuję z Akademią Ducha w Warszawie. Jestem na FB. Łatwo mnie znaleźć:

https://www.facebook.com/Zdrowe-Wibracje-dr-Sylwia-Nadgrodkiewicz-1675067079403929/?fref=ts

Drugą, a może pierwszą Twoją metodą uzdrawiania jest praca z głosem. To też leczenie dźwiękiem i to swoim. Na czym to polega?

Zdałam sobie sprawę, że ja nie uczę śpiewać, ale odblokowuję naturalne głosy drzemiące w danej osobie. Kiedyś Olga Szwajgier powiedziała, że 95% ludzi umie śpiewać. Wydało mi się to wtedy zabawne. Z czasem zrozumiałam, że to prawda. Śpiewanie to przede wszystkim odblokowanie się z różnych przekonań, blokad na poziomie emocji, blokad fizycznych.

Pracuję nie tylko z wokalistami, ale i ze zwykłymi ludźmi, z ich głosami. To sposób na rozwój samego siebie. Niektóre emocje, blokady utkane są głęboko w czakrach. Każda czakra, każdy narząd związany jest z konkretną emocją. Na przykład w płucach odkłada się smutek. Jeśli ktoś ma z nimi problemy to potrzebuje uwolnić ten smutek … jękiem. W jelicie grubym osiada gniew. W wątrobie złość. Wtedy do oczyszczenia potrzebny jest krzyk.

Na czym polega Twoja praca z głosem?

Zawsze na początek ustalam z osobą dźwięk bazowy. Każdy z nas ma swój charakterystyczny dźwięk, który współbrzmi z całym wszechświatem. Potem od dźwięku bazowego rozciągamy głos do góry i do dołu. Powoli przebijamy się. Tam gdzie pojawia się blokada, sprawdzam z czym to jest związane. Wtedy pojawia się rozmowa i kamertony. Dźwięk podpowiada mi różne rzeczy.

Widać efekty takiej pracy?

Dla mnie sukcesem jest to, ze pomogłam odblokować głos dziewczynce, której ktoś kategorycznie powiedział, że nigdy nie będzie dobrze śpiewać. Bo ma nosową barwę. Po dwóch latach pracy pozbywamy się tego, ona przepięknie śpiewa. Pozbyła się też złego przekonania na swój temat. To dla niej ważna informacja na całe życie: „autorytet” powiedział jej że nie da rady, a ona poszła dalej.

Rozmawiała Dora Rosłońska

fot. Kasia Wieder paprochstudio.pl

wywiad ukazał się też w kwartalniku Przedsiebiorcy.eu lipiec/sierpień 2015

Podziel się wiedzą:

Wspierasz energię, którą tworzymy? Wesprzyj nas w materii!

Przekaż darowiznę

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

YouTube
Instagram