„Świadomość,istniejąca globalnie
w przestrzeni i czasie,
jest ukrytą, porządkującą wszystko zmienną”.
Nick Herbert, fizyk kwantowy
Rzeczywistość jednocześnie ukazuje się i pozostaje dla nas (dla większości) w ukryciu. Czy fenomen tego paradoksu może być inspiracją, źródłem poznania i siły naszej duchowej omnipotencji, czy z niepojętego można czerpać optymizm?
To pytanie nabiera szczególnego wydźwięku, gdy uświadamiamy sobie kryzys materialistycznego paradygmatu nauki akademickiej, która zaprowadziła nas do ściany absurdu, zapętlenia, do stanu uwiądu intelektualnego i moralnego.
„Istnieje świat niewidzialny,który przenika świat widzialny”. – G.Meyrink.
Powyższy cytat pobrzmiewa nie tylko wiedzą imaginatywną, ale także wieloma ustaleniami nauki nowej-wyprzedzającej.
A zatem,my nie-dogmatyczni,eksplorując obszary nieznanego w poszukiwaniu sensu, celu, prawdy, optymizmu, głębi, zwracamy swoją atencję na rejony utajone i z łatwością przychodzi uznać nam,że :
światło może być zarazem ciągłe i nieciągłe,
cząstki elementarne utrzymują między sobą ożywioną komunikację,
cząstki należą do niepojętej większej całości,
materia i energia są tylko szyfrem,algorytmem metaprzestrzeni,
świadomość skrywa się w głębi atomu,
wszystko żyje,
przepływ czasu nie jest linią prostą,
istoty mają niewiarygodne zdolności,
duch może oddzielić się od ciała,
zwierzęta są inteligentne,
nasza rzeczywistość jest tylko maleńkim fraktalem fraktala nadrzędnego,
wiedza tajemna nie musi być bzdurą,
„Duch nie narodził się w naszych głowach-on był zawsze”.(H.von Ditfurth),
Ten metaforyczny opis jest prawdziwy : „nie ma formalnych różnic, zaś wszystkie rzeczy są jak mysz i robak w środku sera. Mysz i robak – nie ma dwóch rzeczy równie niepodobnych. Lecz siedzą wspólnie w serze przez tydzień i siedzą przez miesiąc, i w końcu nie są niczym innym tylko transmutacją sera, więc wszyscy jesteśmy robakami i myszami, i wszyscy jesteśmy tylko różnymi postaciami wszechobejmującego sera”.
I chociaż nauka akademicka i tzw.społeczeństwo wyrabiają w nas nawyk odwracania wzroku od tych ustaleń, to nie sposób odmówić wielkiego znaczenia dla takiego myślenia poszerzającego horyzonty intelektualne i wzywającego nas do postawy holistycznej i świadomej.
Jeśli będziemy skłonni traktować nasz świat jako cząstkę (lokalność) rzeczywistości „nadrzędnej”(wyższego fraktala), to niekiedy, jak sądzę, ten piernikowy matrix może ukazać się w innej perspektywie, która ciut stępi ostrze przeżywanych problemów bieżących i przyniesie umiarkowany optymizm w możliwość realnego podążania drogą rozwoju i niepojęte dla nas dotąd fenomeny nie będą już budziły w nas takiego strachu czy grozy.
W tym miejscu polecam znakomitą książkę H.von Ditfurtha zatytułowaną „Nie tylko z tego świata jesteśmy”, w której autor optymistycznie stwierdza, że w ludzkiej korze mózgowej w dalszym ciągu tworzą się nowe ośrodki o niemożliwych do przewidzenia funkcjach, a homo sapiens jest tylko gatunkiem przejściowym między szympansem i człowiekiem – jest więc przed nami wielki potencjał jutra ( i nie jest to mój sarkazm).
Przytoczę zabawną anegdotę. Pewien psycholog chciał się dowiedzieć, co porabia szympans, kiedy go nikt nie obserwuje. Zostawił więc futrzaka i, kiedy zamknął drzwi za sobą, zajrzał przez dziurkę od klucza – zobaczył wtedy po drugiej stronie brązowe oko małpy. Ta bowiem też chciała wiedzieć, czym zajmuje się psycholog, kiedy nie jest obserwowany.
Pytanie nasuwa się samo : z której strony drzwi my się znajdujemy?
Wiem jedno,że czas niesie wyzwania, którym raczej nie sprostamy, stosując rozumowanie według paradygmatu materialistycznego. Będzie tym lepiej, im konsekwentniej będziemy uważali nasz świat lokalny za ekspresję wszechciągłej Przestrzeni, za świat, który wybrzusza się między chaosem i świadomością, a także im intensywniej będziemy pracowali nad zwiększeniem konwersji metabolizmu fizycznego na ten właściwy „duchowy”.
Powinniśmy przypomnieć sobie,że nasza meta-matka wymaga od nas, aby z chaosu i niedojrzałości mogła z nami przejść w ciągłość i dojrzałość. Inaczej mówiąc, nie chodzi o samo życie (życie dla życia) lecz o coś więcej. O podskórny i dość ukryty cel samej przestrzeni, aby jej „dzieci” swoją działalnością i twórczością porządkowały i wzbogacały algorytmicznie mateczną przestrzeń.
I co ma zrobić człowiek? Ma uświadomić sobie te fakty i zrozumieć, że poprzez transformację swojej świadomości przyczynia się do przetransformowania tego matrixa, a po drugie ma odnaleźć więź z metaprzestrzenią, ma zrozumieć, że jest jej dzieckiem, jej przejawieniem na poziomie egzystencjalnym.
Tymczasem my, istoty ziemskie, utraciliśmy kontakt z głębokim wymiarem istnienia. Brakuje nam wrażliwości na wiele pojęć przestrzennych, np.czym jest sekunda (tak gloryfikowana w naszej kulturze czasowość) w porównaniu z jej przestrzennym odpowiednikiem, który wynosi trzysta tysięcy kilometrów inteligentnej i świadomej przestrzeni kosmicznej.
Być może jest tak przez Einsteina,który splątał, związał czas i przestrzeń w małżeństwo czasoprzestrzenne i odtąd ta przestrzeń stała się dla nas banalna, w przeciwieństwie do „kiedyś”, gdy była jeszcze szkatułą tajemną, księgą otwartą, niebiańską magią, tak jak było to jeszcze u twórców renesansowej mnemoniki.
Czy te refleksje budzą we mnie optymizm?
Tak,jeśli dodam do istniejących już wymiarów mikro- i makrokosmosu całkiem nowy dla współczesnych ignorantów – Wymiar Świadomości – który „leży u podstaw życia i zarazem tworzy szczyt życia” (Sedlak).
Bądźmy lokalnym wyróżnieniem w ewolucji a nie w rozpadzie.
Sylwa