Uważność, termin znany praktycznie każdemu człowiekowi, ale czy zawsze ma swoje zastosowanie w życiu? Bo właściwie czym jest ta uważność? Niektórzy mówią, że widzą wiele, ale czy widzieć znaczy zauważać? Można patrzeć, ale nie widzieć, jakkolwiek to brzmi… Często patrzyłam na coś, ale nie dostrzegałam tego, co jest ukryte głębiej, widziałam coś powierzchownie, bo nie miałam czasu na analizę. Czy w takim razie można nazwać to uważnością? Jedni odpowiedzą, że w pewnym sensie tak, bo przynajmniej zwróciłam uwagę, tak, to już coś, ale chodzi mi o taką uważność, która sprawia, że nagle człowiek zmuszony jest do lekkiej zadumy, która nakierowuje myśli człowieka i stymuluje jego dalsze działania. Czy zatem uważność towarzyszy nam na co dzień? A może przychodzi wtedy, kiedy jesteśmy już gotowi odbierać poszczególne znaki, niczym drogowskazy dla naszego życia?
Odkąd pozwoliłam duchowości na nowo wejść do mojego życia, stałam się obserwatorką, ale wciąż uczyłam się i czekałam na jakiś znak. Nie wiedziałam na jaki, wszak uważność obligowała do wypatrywania tych znaków, więc teoretycznie byłam na nie przygotowana zewsząd. Jednak nie byłam przygotowana na znak w takiej formie… Mój znak dotarł do mnie z „góry”, a właściwie to z drzewa…
W dniu, w którym moja uważność została wystawiona na próbę, byłam zaaferowana pracą, którą wykonywałam razem ze znajomą. W ramach odpoczynku wybrałyśmy się na spacer po krakowskich Plantach. Pogoda była idealna, był początek lata, świeciło słońce, a dookoła ptaki prezentowały swój talent wokalny, z reguły spacer był jak najlepszą formą odpoczynku. Prowadziłam ożywioną rozmowę, gdy w pewnym momencie, coś uderzyło mnie w głowę i odbiło się od ławki, na której siedziałam. Uderzenie było delikatne, ale tak trafne, że nie sposób było je zignorować. Mój wzrok spoczął na małej gałązce i ze śmiechem podniosłam ją, żeby pokazać znajomej, że nawet zwykła, mała gałązka potrafi „zaatakować” człowieka, gdy ten po prostu sobie siedzi i korzysta z uroków natury. Już miałam odrzucić gałązkę, ale popatrzyłam na nią jeszcze raz i wtedy zauważyłam to…Mimo że wcześniej patrzyłam na gałązkę, w dalszym ciągu pogrążona w rozmowie, nie widziałam kształtu drewienka. Powierzchownie była to dla mnie zwykła gałązka jakich wiele, ale gdy uważność wyostrzyła się, dostrzegłam, że jej krztałt był zadziwiająco podobny do runy Fehu. Tak, oczom nie mogłam uwierzyć, że ten kształt może być tak idealny!
Zabrałam gałązkę ze sobą i po skończonej pracy, wróciłam do domu, gdy tylko weszłam do środka, od razu zaczęłam przyglądać się gałązce. Zastanawiałam się, jak mam zinterpretować dany mi znak, jak go przypasować do mojej sytuacji życiowej, a może był po prostu zapowiedzią jakichś zmian? Jednocześnie też byłam pełna podziwu nad formą przekazania tego znaku. „Przypadek” sprawił, że wcześniej interesowałam się runami, więc odczytałam to jako sygnał mówiący o tym, że wcześniejsza wiedza zaowocowała i mogłam dostać znak w takiej formie, jaka nie jest mi już obca, a dzięki tej wiedzy, wzrosła również moja uważność. Być może już wcześniej napotykałam na swojej drodze podobne znaki, ale z racji niewystarczającej wiedzy, nie umiałam ich odczytać, bo po prostu nie zwracałam na nie uwagi, a nie zwracałam uwagi dlatego, że moje dotychczasowe doświadczenia nie wyczuliły mnie na bodźce, które odczuwamy coraz więcej i częściej podczas naszej osobistej wędrówki.
Uważność, myślę, że w dzisiejszych czasach jest potrzebną cechą. Nie tylko dlatego, że możemy dostrzec więcej rzeczy, ale dlatego, że potrafimy wtedy otworzyć się na potrzeby innych istot, które nas otaczają, a których często nie dostrzegamy, zagonieni szybkim pędem życia, a przecież wystarczy tylko na chwilę zwolnić, wtedy dochodzą do nas zewsząd sygnały. Nagle widzimy, że trawa jest bardziej zielona niż zazwyczaj, a śpiew ptaka przemienia się w melodię, która w kojący sposób oddziałuje na duszę, a której wcześniej nie postrzegaliśmy w ten sposób…
Anett