W wielu domach ten właśnie wieczór, imienia świętego Andrzeja, jest celebrowany w sposób magiczny. Lanie wosku, przekładanie butów, losy… Wszystko to ma pomóc nam odsunąć ciężkie kotary tajemnic i podejrzeć przyszłość. Owo święto wróżenia ma bardzo długie, kręte i głęboko zakorzenione wici w naszej historii. Ale gdzie szukać początku?
Pamiętam te magiczne wieczory z babcią… Gasiłyśmy wszystkie światła, zapalałyśmy tylko świeczki. Nawet nie zasłaniałyśmy okien, żeby księżyc mógł na nas zerkać od czasu do czasu. W starej, wiejskiej kuchni panował łagodny, przyjemny półmrok. Płomienie świeczek leniwie się kołysały. Wokoło pachniało lawendą i rozgrzanym drewnem. „Na świętego Andrzeja dziewkom z wróżby nadzieja.” – mówiła babcia i lała wosk przez wielki, stary klucz. A ja patrzyłam na spadające krople, i wyobrażałam sobie, że każda z nich jest jakąś historią zapisaną mi przez los…
W wielu domach ten właśnie wieczór, imienia świętego Andrzeja, jest celebrowany w sposób magiczny. Lanie wosku, przekładanie butów, losy… Wszystko to ma pomóc nam odsunąć ciężkie kotary tajemnic i podejrzeć przyszłość. Owo święto wróżenia ma bardzo długie, kręte i głęboko zakorzenione wici w naszej historii. Ale gdzie szukać początku?
Wiele źródeł podaje, iż pierwszy raz w Polsce wspomniane jest to święto w XVI wieku – ale nie jest to pierwszy raz, kiedy rozlał się wosk. Wróżenie i chęć poznania przyszłości sięga o wiele, wiele lat wstecz. Przenosząc się wyobraźnią, aż do czasów pierwszych Słowian, nie trudno dostrzec, jak wielki wpływ na ich życie miały wszelkie proroctwa. Wróżby towarzyszyły im już od samego początku życia! Słowianie wierzyli, jakoby krótko po narodzinach przychodziły do dzieciątka trzy Rodzanice, czyli demony losu w postaci trzech kobiet, przędące nić losu – czyli Doli. Światem naszych przodków, bowiem nie rządził przypadek. Ludzie posiadali swoją „Dolę”, czyli coś na kształt losu, który można porównać właśnie do przędzonej nici, jako do określonego i zaplanowanego żywota.
Chcąc podejrzeć, co bogi przygotowały dla człowieka w jego ziemskiej wędrówce, odprawiano przeróżne wróżby. Najbardziej znanymi są wróżby z udziałem koni. Co ciekawe słowo „wróżba” w wielu przekładach wywodzi się od słowa „rzucać”, co niekiedy jest określane, jako pokrewne do „wierzgać”. I tak właśnie opisywana jest jedna z najstarszych wróżb, ponieważ rzucano wówczas na ziemie drąg, chcąc przeprowadzić przezeń konia, czy też w niektórych źródłach – źrebię. I w zależności, którym kopytem zwierze przekroczy przeszkodę, określano czy wojna przebiegnie pomyślnie, lub też czy należy się czegoś obawiać, kiedy koń zaczął przed ową przeszkodą wierzgać. Ten zwyczaj wspomniany jest jeszcze na XIX-sto wiecznej Rusi, w dużej mierze bezpośrednio łączony ze świętem przesilenia zimowego, czyli bardzo blisko dzisiejszych Andrzejek. Od wierzgnięcia konia, zależało wtenczas przyszłe szczęście dziewki. W niektórych źródłach widnieje informacja na temat Święta Doli, podczas którego to dziewczęta i chłopcy odprawiają wróżby, przede wszystkim, matrymonialne. W związku z bardzo bliskim skojarzeniem Święta Doli do Rodzanic, to również czas, kiedy kobiety ciężarne modlą się i proszą je o lekki połóg.
Z czasem rodzime święto zanikało, na rzecz nazewnictwa chrześcijańskiego. Pamiętajmy, że u naszych przodków święta nie miały określonych dat. Często świętowano cały tydzień, albo nawet i miesiąc, wedle niektórych źródeł. Według tradycji momenty, w których wypada sobie wróżyć, to nie tylko 29-tego listopada, czyli sławne Andrzejki, ale także 25-tego listopada, czyli tzw. Katarzynki, kiedy to tylko i wyłącznie panowie mają prawo do wykonywania wróżb. Święta Katarzyna, po której dzień wróżb otrzymał imię, jest między innymi patronką szwaczek, co nasuwa niewinne skojarzenie z Rodzanicami i przędzoną nicią. Katarzyna czasami nawet – wciąż niepewnie – kojarzona jest z Mokoszą; słowiańską boginią łączoną ze szwaczkami, tkaczkami i przędzą.
Taką właśnie kryją tajemnice Andrzejkowe wróżby. Mimo kilku dziur, rozdarć, zagięć na kartach historii, pamięć o tym magicznym święcie pozostała. Tradycja ta na szczęście zakorzeniła się w naszym żywocie bardzo głęboko. Pamięć o naszej Doli, choć trochę niekompletna, i świadomość o jej istnieniu wciąż jeszcze gdzieś się tli. Nam pozostaje tylko życzyć wszystkim, którzy tego dnia sięgają po wosk i klucz, szczęśliwych i pomyślnych odpowiedzi zapisanych na złotej nici żywota.
Katarzyna Grabowska
fot. www.pixabay.com