Jest taka roślinka – czartawa, dość pospolita w naszej przyrodzie, obecna w kilku gatunkach w całej Europie, która bardzo niezasłużenie cieszy się złą sławą. Legenda sięgająca Homerowej Odysei głosi, że to właśnie ziele, noszące imię pochodzące od imienia homeryckiej czarodziejki Kirke (Circea Lutetiana L.), posłużyło tej ostatniej do zaczarowania druhów Odyseusza w wieprze.
Dobrze pamiętam Odyseję, ale z ciekawości zajrzałam do opisu spotkania z czarodziejką i nigdzie tam nazwa owego ziółka nie występuje. Co więcej, jest to bardzo niesprawiedliwa zła sława, bo czartawa jest ziółkiem nie tylko bardzo przyjemnym w użyciu, ale też bardzo pożytecznym. Jest jednym z tych sympatycznych ziół, których wartości nie niszczy proces suszenia i można z niego sporządzać bardzo smaczną, zdrową i orzeźwiającą, w dodatku właściwie niemożliwą do przedawkowania herbatę. Dlaczego nazywano ją zatem czartawą, czarnokwitem, czyrnidłem albo czarownikiem? Dlaczego to właśnie jej przypisywano przemianę Odyseuszowych towarzyszy? Trudno dociec.
Zważywszy, że ziółko uchodzi za dość pospolite, trochę sama jestem zdziwiona, że w świadomy sposób spotkałam je w naturze w tym roku pierwszy raz w życiu. Stanęłam jak wryta na ścieżce niedaleko domu, opadła mi szczęka i z gwałtownym okrzykiem rzuciłam się w kierunku ciemnozielonej kępy obsypanej delikatnymi, biało-różowymi kwiatkami. Przyjaciółka, która mi wtedy towarzyszyła, była cokolwiek zdziwiona moim zachowaniem. Ale ja po prostu aż podskoczyłam z radości, że jest tuż obok, bo wprawdzie żadnych magicznych właściwości nie posiada i z całą pewnością nie można z jej pomocą nikogo zamienić w wieprza, ani w żadne inne zwierzę, ale przydaje się w domowej apteczce, a nawet spiżarce, po prostu do picia, jako jedna z bardziej wartościowych i bezpiecznych herbat ziołowych.
Dlaczego warto ją pić? Ano, wspomaga trawienie, działa ochronnie na wątrobę, lekko pobudza, wymiata wolne rodniki, odtruwa, oczyszcza krew i wspomaga w chorobie wieńcowej i generalnie poprawia stan naczyń krwionośnych, przy tym działa lekko rozkurczowo i rozluźniająco. Można ją bezpiecznie łączyć w mieszankach z innymi ziołami wątrobowymi i nasercowymi, bo wspomaga ich działanie, a nie wchodzi w niepożądane interakcje. Bardzo uniwersalna roślinka i bardzo niewinna.
Z mojego doświadczenia wynika, że dodatkowo poprawia nastrój i oczyszcza umysł. Jeśli się wam kiedyś trafi z nią spotkanie, warto ją zaprosić do domu. Zbieramy całe ziele, kwitnące, a jeszcze lepiej – owocujące. Suszymy je w naturalnej temperaturze, czyli w pęczku na stryszku czy pod sufitem, bez podgrzewania. Po jakichś dwóch tygodniach, kiedy jest już porządnie ususzona, tak, że się kruszy, rozdrabniamy ziele i zamykamy w szczelnym słoiku. Można też sporządzić z niej naleweczkę, pomocną przy astmie i dusznicy, ale w celach profilaktycznych zupełnie wystarczy zwykła, ziołowa herbatka.
Chcesz poznać opisy, historie i właściwości innych – mniej i bardziej – pospolitych ziół? Zajrzyj TUTAJ.
Ewa Mirowska