I
Z tarasu Emmy widać jedynie czubki wysokich sosen. Ale jeśli wyjdzie ze swojego pokoju oknem na dach, przed jej oczami rozpościera się morze. Z tej perspektywy widzi je najczęściej w nocy. Jest granatowo – srebrzyste, rozświetlone poświatą Księżyca. I mruczy łagodnie, jakby spało. Emma słucha tej kołysanki, licząc gwiazdy na niebie i malując z nich różne kształty. Po prostu łączy świetliste kropki wskazującym palcem.
Emma ma osiem lat i czarne długie włosy, których nie lubi wiązać. Czasem mama na szybko kręci z nich figlarnego koka. Dziewczynka wygląda w nim jak zbuntowana baletnica po przejażdżce karuzelą. Bo kosmyki nie słuchają gumek i spinek. Zresztą zarówno mama jak i Emma nie przejmują się tym zbytnio.
Tej nocy Emma musi odetchnąć świeżym powietrzem. Dzień był pełen wrażeń, urodzinowych świeczek i gości w ogrodzie. Na dachu, przy akompaniamencie fal, może w końcu otworzyć prezent, który zaciekawił ją najbardziej. To brokatowe pudełko z namalowanymi na górze srebrnymi skrzydłami. Od kogo je dostała? Nikt nie wręczył jej tego osobiście. Prezent znalazła na łóżku, kiedy chciała się już wśliznąć do chłodnej pościeli. W środku pudełka, w atłasowej chusteczce, leżą karty. Na każdej z nich są tajemnicze symbole i dziwne imiona. Emma ostrożnie przekłada je w dłoniach uważając, by żadna z kart nie zsunęła się z dachu w dół na trawę zupełnie już ciemnego ogrodu.
Rafael, Michael, Jofiel… Zatrzymuje się przy najbardziej fioletowej z kart.
– Zad – kiel… – powoli czyta imię.
Choć wieczór jest upalny, Emma czuje chłodny wiatr od morza. Atłasowa chusteczka z pudełka, którą trzyma w dłoni, rozpycha się w małej piąstce. Z chustki rozwija się najpierw długi szal, który sam z siebie wślizguje się na szyję dziewczynki, łaskocząc ją przy tym atłasowym puszkiem. W mgnieniu oka zamienia się w połyskliwą pelerynę z ogromnym kapturem. Jest ciepła, puchata w zachwycającym fioletowym kolorze. Przy każdym ruchu atłas połyskuje jak mokra sierść wilka. To wszystko dzieje się tak szybko, niczym trzepnięcie skrzydeł ptaka. Emma jest zachwycona. Jeszcze raz wypowiada magiczne imię zaciekawiona, co tym razem się stanie.
Peleryna nabiera powietrza i unosi dziewczynkę do gwiazd. Emma chodzi tam po szczytach zaśnieżonych gór, by po chwili bawić się księżycowym pyłem na nocnym niebie. Zupełnie się nie boi. Czuje się bezpiecznie i błogo.
- Gdzie jestem? – Emma pyta w przestrzeń.
- Wszędzie – słyszy głos.
Odwraca się za siebie, a na jej twarzy pojawia się uśmiech.
- To ty jesteś Zadkiel!
- Zwykle ludzie są raczej przestraszeni gdy stają oko w oko z Aniołem – z rozbawieniem mówi Zadkiel.
- Aniołem? – dziwi się Emma – Jesteś iskrzącym światełkiem, mienisz się jak brokat. Nie przypominasz anioła i w dodatku jesteś fioletowy, nie biały.
Fioletowa poświata, którą widzi Emma, zaczyna przepoczwarzać się w różne kształty. Wiruje wokół dziewczynki rozbawiając ją do głośnego chichotu. Emma próbuje złapać filetowy ognik, ale gdy tylko dotyka go palcami, nie czuje żadnej materii. Przepływa przez jej palce jak mgła.
- A jak wyglądasz naprawdę? – pyta po chwili. – Chcę zobaczyć ciebie prawdziwego.
W tym momencie ognik obsypuje się w dół, jakby ktoś strzepnął z obrusu brokatowe drobinki. Wirując łasi się do nóg Emmy przybierając formę wilka, by po chwili usiąść na ramieniu ośmiolatki jako fioletowy kruk.
- To ty nadajesz mi wygląd, bo ja w rzeczywistości jestem każdy. Pokazuję się tobie tak, jak ty tego chcesz – wyjaśnia Zadkiel.
Emma wtula się w swoją peleryną i od razu poważnieje.
- Czy ja wrócę do domu?
- Oczywiście, kiedy tylko tego zapragniesz – uspokaja ją Zadkiel. – Ale mam jeszcze dla ciebie parę wskazówek.
Anioł, teraz w postaci olbrzymiego słonia, kładzie trąbą na dłoni Emmy dziwną figurę przestrzenną. Dwa nałożone na siebie trójkąty, które wirują zgodnie z ruchem wskazówek zegara.
- Wiesz co to? – zadaje pytania.
Emma potrząsa głową wpatrzona w niezwykły podarunek.
- To merkaba. Zobacz.
Kosmos wokół nich znika i dziewczynka czuje pod nogami zimny morski piasek, a w uszach słyszy znajomy szum fal.
Zadkiel ma teraz postać anioła z gigantycznymi skrzydłami. Na piasku rysuje dwa nakładające się na siebie trójkąty, które unoszą się i zaczynają wirować jak gruba gwiazdka.
- Kiedy tylko wejdziesz do merkaby, zawsze będziesz bezpieczna – dodaje Anioł.
- Ale tu nic nie ma – dziwi się Emma, gdy wchodzi bez wahania w światło figury. Trójkąty wirują coraz szybciej, aż wokół dziewczynki powstaje fioletowa mgła.
- Witaj w Szkole Aniołów Emmo – kłania się jej szarmancko Zadkiel, który pojawia się koło niej bezszelestnie jak kot z „Alicji w Krainie Czarów”. – Ja jestem Wiedzą, którą każdy człowiek powinien znać. Merkaba to twój znak ochronny przed nieprzyjemnościami i niskimi energiami. To także symbol, dzięki któremu będziesz poznawać inne światy. Takie, które istnieją jednocześnie ze światem materialnym.
Emma niepewnie wykonuje drobny krok, potem drugi. Merkaba przesuwa się wraz z nią, tak by dziewczynka zawsze była w centrum. Emmie to nie wystarcza. Zaczyna biegać po morskim piasku, robić gwiazdy i fikołki, by przechytrzyć merkabową gwiazdę. Ale ta wciąż jest wokół niej, kręcąc się we własnym rytmie. Emma zmęczona i zasapana, z pozlepianymi kosmykami włosów, pada na morski piasek.
- Czy mogę ją wziąć do domu? Pochwalić się koleżankom? – pyta rozbawiona.
- Oczywiście, że możesz. Nawet lepiej będzie, gdy codziennie będziesz do niej wchodzić o poranku. Narysuj ją sobie na kartce i dotknij stopami. Potem wyobraź sobie, że oba trójkąty robią się przestrzenne, tak jak przed chwilą. Jak już to zrobisz, zacznij iść. One zaczną wirować i będą z Tobą przez cały dzień. – instruuje Zadkiel. – Ale obawiam się, że twoje koleżanki tego nie zobaczą.
- Ale po co mi takie coś? – pyta zaciekawiona Emma.
- Oprócz przyjaciół i rodziców, którzy bardzo cię kochają, na świecie są ludzie i energie, które mogą źle na ciebie wpływać – poważnieje na chwilę Zadkiel, otulając fioletowym światłem dziewczynkę. – Wysysać z ciebie to, co najlepsze. Twoją energię, pasję i radość. Dzięki merkabie będzie to dla nich niemożliwe. A co do koleżanek, one tego nie zobaczą.
- Nie mogą ze mną chodzić do Szkoły Aniołów? – pyta rozczarowana Emma.
- Każdy może, wystarczy że tego zechce – Zadkiel przybiera postać anioła i wyciąga rękę ku górze. Stamtąd spada fioletowa wstążka. – Złap się jej i zaufaj temu, co się stanie.
Dziewczynka chwyta aksamitną wstęgę i po chwili czuje, że spada z wielką szybkością. Zamyka mocno oczy, czuje jedynie pęd wiatru. Gdy wszystko się uspokaja, otwiera oczy. Dociera do niej znajomy pomruk fal. W stopach czuje mrówki od długiego siedzenia „w kokardkę” na dachu. Zimne już powietrze zmusza dziewczynkę do zejścia do pokoju. Wcześniej zupełnie nie czuła zimna. Wtulając się mocno w kołdrę Emma chowa pod poduszkę pudełko z kartami. W swoim bloku rysunkowym maluje jeszcze szybko merkabę. Jutro zacznie dzień dotykając stopami rysunku. Sprawdzi, czy to, co mówił Zadkiel, to prawda.
Dora Rosłońska
Warning: call_user_func() expects parameter 1 to be a valid callback, function 'twentytwelve_comment' not found or invalid function name in /wp-includes/class-walker-comment.php on line 184
Warning: call_user_func() expects parameter 1 to be a valid callback, function 'twentytwelve_comment' not found or invalid function name in /wp-includes/class-walker-comment.php on line 184