Harmonia [opowiadanie]

harmonia w życiu

Bóg mówi do ciebie codziennie. Najpierw daje ci delikatne sygnały. Możesz zacząć zwracać uwagę na jakieś zwierzęta, rośliny, grę świateł. Jeśli tego nie zauważasz wtedy podsuwa ci nagłówki w gazetach, jakąś informację w telewizji, ludzi. To są już mocne sygnały, co Bóg chce ci powiedzieć. Nie zwracając uwagi również na nie, zostaniesz potraktowana najcięższym kalibrem wiadomości. Wtedy pod twoje nogi będą rzucane kłody, żebyś się potknęła i w końcu zastanowiła, co się dzieje wokół ciebie.

Masz rację. Ileż to razy w swoim życiu pozostawałam głucha i ślepa. Nie zwracałam uwagi na to, co Bóg chce mi powiedzieć. Ignorowałam głosy swej Duszy, dlatego dochodziło do tylu kryzysów w moim życiu. Spadałam wręcz na dno.

Czy te upadki coś ci uzmysłowiły?

Nie zawsze. Takie upadki były bolesne. Cierpiałam, wyłam z bólu i nieszczęścia. Szukałam winnych mojego cierpienia. Radziłam się jasnowidzów, terapeutów. Wszystko bez efektów.

Dlaczego?

Nie byłam gotowa na odpowiedź. Te lekcje bywały okrutne, a ja dalej szłam w zaparte, zwalając winę na trudne dzieciństwo, byłych mężów, politykę. Teraz widzę, że tak mi było wygodnie i bezpiecznie.

Czułaś się bezpiecznie w takich sytuacjach? Cierpiąc?

Paranoja, ale tak. Gdzieś w podświadomości wiedziałam, że spotkanie z sobą, dotarcie do najgłębszych zakamarków mojej Duszy, przyniesie mi większy ból. Bałam się stanąć oko w oko sama przed sobą, i przyznać, że moje życie to ja. Wszystko co się dzieje wokół mnie sama kreuję swoimi myślami i uczynkami. Zrzucając winę na innych, stawiałam się w roli ofiary. Tak naprawdę byłam swoim największym oprawcą. Oczekiwałam litości, współczucia i pomocy ze strony innych. Sama sobie nie umiałam pomóc, może nie chciałam?

harmonia w życiu

źródło: Flickr/onigiri-kun

Dlaczego sobie to robiłaś?

Nie kochałam siebie. Nie ufałam sobie. Brakowało mi wiary w siebie. Często ignorowałam głos mojej Duszy. Odrzucałam tą pierwszą odpowiedź i zaczynałam kombinować z poziomu umysłu. Starałam się zdrowym rozsądkiem dojść do prawdy. Jak widać, ta metoda odciągała mnie jeszcze bardziej od właściwej odpowiedzi. Tysiące razy ignorowałam te pierwsze odczucia. Nie ufałam sobie. Jak to taka ja, takie nic, może mieć rację?

Nie jesteś nikim. Jesteś bardzo ważna, twoje życie ma sens.

Dziękuję, ale uwierz mi, trudno mi było samej dojść do takich wniosków. Czułam się wartościowa, wtedy kiedy byłam komuś potrzebna. Opierałam swoją wartość o ludzi wokół mnie. Ważniejszym dla mnie było to, co ludzie o mnie powiedzą niż to, jak ja się czułam. Tak bardzo starałam się dopasowywać do innych, że zagubiłam siebie. Mój wewnętrzny głos powoli cichł, aż umilkł. Wtedy zaczęły pojawiać się kłody pod moimi nogami. Potykałam się i szłam dalej. W końcu tych przeszkód było już tyle, że nie mogłam zrobić kroku naprzód.

Co się wtedy stało?

Wpadłam w depresję. I wiesz, dziękuję Bogu dzisiaj, że tak się stało. Choroba zmusiła mnie do zatrzymania się. Dużo myślałam o sobie. Szukałam przyczyny mojego stanu. Moje migreny wtedy stawały się coraz bardziej uciążliwe. Ataki bywały nie do wytrzymania. W takich cierpieniach myślałam, żeby sobie ulżyć raz na zawsze.

Co chciałaś zrobić?

W twoim pytaniu jest już zawarta odpowiedź. Tak, chciałam zakończyć swój żywot.

Dlaczego?

Bezsilność jaka mnie dopadła była okropna. Przestało mi na czymkolwiek zależeć. Nie widziałam już nic, wszystko mnie przytłaczało. Niebo waliło mi się na głowę. Czułam jakby wokół mnie była obręcz, która się zacieśnia, krepuje mi ruchy, powoduje duszności i potworny ból głowy. Byłam osaczona w swoich lękach. Mój świat kończył się na obręczy. To trochę tak, jakbym utknęła w windzie. Nie mogłam się poruszyć, czy spojrzeć na siebie z innej perspektywy, bo czymże jest winda w całym bloku? Czymże jest blok w całym mieście, miasto w kraju, kraj w całym świecie? Ja w kosmosie?


„Anielskie szepty” to książka skupiająca się na siedmiu elementach życia: miłości, honorze, szacunku, cierpliwości, odwadze, przebaczeniu, wierze. Są tam medytacje i porady, jak osiągnąć w życiu szczęście. 

harmonia w życiu

 


Jak się wydostałaś z tego? Co takiego się stało, że teraz jesteś tu i rozmawiamy?

Wtedy pierwszy raz posłuchałam głosu Boga. Wbrew rozumowi, postanowiłam wyjechać poza ciasny horyzont jaki mnie otaczał. I wtedy ujrzałam, że mój świat nie kończy się pół metra ode mnie. Potrzebowałam tego dystansu bardziej niż lekarstw i terapii. Ta odskocznia okazała się moją najlepszą terapią. Wtedy zaczęłam dostrzegać kolejne znaki jakie Bóg mi wysyłał. Wiadomości stały się bardzo czytelne.

Jak myślisz, dlaczego tak się stało?

Każdy kolejny znak utwierdzał mnie w tym, że mam sobie zaufać. Rosło poczucie mojej własnej wartości. Z każdym kolejnym krokiem nabierałam pewności siebie. Wiedziałam, że trafiłam na właściwą drogę w swoim życiu. Spotkałam się sama ze sobą. Ta Ja ukryta głęboko na dnie mojej Duszy, okazała się bardzo sympatyczną i inteligentną osobą. Zaprzyjaźniłyśmy się. Odnalazłam siebie. Wiem, że ja i moja Dusza to Jedność. W najlepszej przyjaźni razem idziemy w jednym kierunku. Nie szarpiemy się każda w swoją stronę. Ona nie krzyczy, ja nie tupię nogą na przekór. Odnalazłam harmonię w sobie. Tylko w tej jedności mogę być sobą, realizować się. Pogodziłam się z Bogiem. Przyznałam mu należne miejsce w moim życiu. Dzięki temu widzę i słyszę, co chce mi przekazać każdego dnia. W spokoju wszystkie pojedyncze elementy układają się jak puzzle w jeden obraz. Nie czuję się już samotna i zagubiona. Nie muszę szukać sobie oparcia w innych ludziach, wisieć na czyimś ramieniu. Mogę stać pewnie na swoich własnych nogach. Napotkane w moim życiu osoby, mogą stać się towarzyszami we wspólnej podróży. Jedni pójdą ze mną dalej, inni stwierdzą, że nie po drodze nam razem. Nie potrzebuję przewodnika w postaci guru, który poprowadzi mnie za rączkę jak dziecko we mgle. Nie jestem już dzieckiem i opadała mgła z moich oczu.

Inka

Podziel się wiedzą:

Wspierasz energię, którą tworzymy? Wesprzyj nas w materii!

Przekaż darowiznę

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

YouTube
Instagram