W dawnych czasach, gdy na polecenie cesarza Yongle budowano Zakazane Miasto, żył w prowincji Junnan pewien stary Chińczyk o imieniu Yao Ming, co po naszemu znaczy Jasny. Były to czasy strasznej biedy i ludzie z jego wioski harowali od świtu do nocy, by zarobić na jedną miskę ryżu dziennie.
Jasny miał konia, przepięknego ogiera czystej krwi, wartego majątek. Sąsiedzi często powtarzali mu, że mógłby sprzedać tego konia a wtedy on, jego żona, dzieci, wnuki, a gdyby chciał ludzie z całej wioski żyliby w dostatku do końca swoich dni.
- To przecież mój przyjaciel, jakże mógłbym sprzedać przyjaciela? A zresztą jest jak jest -odpowiedź Jasnego była zawsze taka sama.
Pewnej nocy nad wioską zerwał się przeraźliwy wiatr i potężne pioruny zaczęły uderzać w pobliżu. Przerażony ogier Jasnego zaczął tak wierzgać kopytami, że rozbił drzwi stajni i uciekł. Nazajutrz sąsiedzi powiedzieli Jasnemu:
- Widzisz, jakiś głupi? Teraz nie masz ani przyjaciela ani pieniędzy.
- Jest jak jest – usłyszeli odpowiedź Jasnego.
Dwa tygodnie po tych wydarzeniach mieszkańcy wioski usłyszeli hałas, który przerodził się w potężny tętent kopyt i ujrzeli wielki tuman kurzu, który zbliżał się do wioski. Z obłoków kurzu wyłonił się ogier Jasnego prowadzący tabun dzikich koni czystej krwi i wprowadził je wszystkie do stajni Jasnego. Jego synowie pozamykali konie i tym sposobem Jasny stał się właścicielem stada, w którym każdy koń wart był niemniej niż ogier, przyjaciel Jasnego. Przybiegli zadziwieni sąsiedzi i powiedzieli Jasnemu:
- Teraz możesz być najbogatszym człowiekiem w całej prowincji! Jeśli twoi synowie zdołają okiełznać te dzikie konie, będziecie mogli sprzedać je na wielkim targowisku w Pekinie, a kto wie czy nie będzie nimi zainteresowany sam cesarz bo to naprawdę przepiękne i czystej krwi zwierzęta.
- Jest jak jest – Jasny odrzekł tylko.
Zabrano się za ujeżdżanie dzikich koni, aby je potem sprzedać. Jednak konie walczyły tak dzielnie, że po wielu nieudanych próbach jedynym skutkiem tego było to, że obaj synowie Jasnego połamali ręce i nogi. Leżeli unieruchomieni w domu pod kuratelą matki.
- Widzisz, pazerność nie popłaca-Sąsiedzi nagabywali Jasnego. – Konie nadal są nieujarzmione, za to twoi synowie przez dłuższy czas nie będą w stanie obrabiać pól. Z czego wy teraz będziecie żyć? Być może przyjdzie teraz tobie i twojej rodzinie zemrzeć z głodu.
- Jest jak jest – Jasny odpowiadał tylko.
Jakiś czas potem do wioski przybył z wielką pompą i paradą oddział cesarskiego wojska. Żołnierze wyglądali wszyscy groźnie i dostojnie a najbardziej majestatycznie prezentował się sam namiestnik prowincji, który przybył wraz z nimi. Nie przyniósł on jednak dobrych wieści, bo kiedy onieśmieleni wieśniacy zebrali się na placyku w centrum wioski, oznajmił im:
- Kilka dni temu rozpoczął się najazd Mandżurów na naszą krainę i z polecenia samego cesarza mam zebrać wielką armię, aby odeprzeć najeźdźców. W związku z tym zarządziłem co następuje: Każdy mężczyzna w wieku poborowym ma natychmiast zgłosić się do mnie i zostać wcielony do cesarskiej armii.
Na to podniósł się w wiosce wielki płacz, matki i ojcowie żegnali swoich synów, żony swoich mężów, córki i synowie swoich ojców. Wszyscy mężczyźni zdolni do walki musieli odejść w niepewną przyszłość wojenną wraz z namiestnikiem. Tylko synowie Jasnego siłą rzeczy pozostali w domu. Sąsiedzi zazdrościli mu i wyrzucali mu to słowami:
- Pożegnaliśmy dzisiaj naszych synów i nie wiemy czy kiedykolwiek ich ujrzymy, bo wojny są okrutne i rzadko się się tak zdarza, żeby ktoś powrócił z tego piekła. To niesprawiedliwe, że ty zatrzymałeś obu swoich synów przy sobie.
- Jest jak jest – Jasny odpowiedział tylko
Jak każda bajka i ta ma swój morał. Nie należy walczyć z rzeczami, na które nie mamy wpływu, tylko się z nimi godzić. Poświęcone na to: energię, czas, pracę i emocje możemy skierować w stronę rzeczy, na które wpływ mamy, z pożytkiem dla siebie, innych i równowagi wszechświata. Odróżnienie natury tych dwóch rzeczy posiadł Yao Ming- po naszemu Jasny- z prowincji Junnan a ja opowiedziałem Wam jego historię mając nadzieję, że ją przeczytacie i zastanowicie się, czy aby nie miał racji.
Kim Pedersen
fot. www.einformatyka.pl