JOFIEL

Gdyby ktoś zapytał mnie, który rok w moim życiu był najważniejszy i który odcisnął się najbardziej na moim życiu, to zdecydowanie odpowiedziałabym, że 2006, kiedy zaczęłam jeździć na mecze mojej ukochanej drużyny piłkarskiej. Tak, wtedy faktycznie moja odpowiedź brzmiałaby, że 2006, ale nie dziś…
Od tego jakby nie było cudownego okresu, minęło 9 lat i chociaż wciąż miło wspominam rok 2006, to jednak wszystko, co wydarzyło się od roku 2015, sprawia, że tamte wcześniejsze wydarzenia były tylko preludium do okresu, który zdecydowanie przewrócił moje życie do góry nogami, dosłownie… bo oprócz przyziemności, którą znałam tak dobrze, okazało się, że ja-dusza-zapragnęłam przebudzić się i wrócić do świata, który był od zawsze nieodzownym elementem, spójnością, którą nikt i nic nie jest w stanie zaburzyć. A jak to właściwie się zaczęło?

Zaczął się rok 2015, skończyłam 25 lat. Nigdy wcześniej nie zwracałam uwagi na przyrodę w jakimś szczególnym znaczeniu. Potrafiłam docenić piękno natury i kochałam zwierzęta (czasem bardziej niż ludzi), ale poza tym, właściwie moja fascynacja matką naturą się kończyła. Rok 2015 zmienił wszystko. Nie dałam rady nie zwracać uwagi na fakt, że w nocy coraz częściej patrzę w niebo z jakąś dziwną nostalgią i tęsknotą, z tak silną, że przy pełni księżyca i niebie upstrzonym gwiazdami, czułam w oczach zbierające się łzy. Tak, wyraźnie za czymś tęskniłam, choć nie wiedziałam, za czym lub za kim.
Byłam również świadoma, że zaczęłam zwracać uwagę na malutkie żyjątka, które chodzą po ziemi i podczas spacerów z psem, starałam się omijać je, by nie zrobić im krzywdy. Ja, ta, która kiedyś nie zwracała uwagi na mrówki, czy inne stworzonka, które ginęły pod podeszwą moich butów, ja, która nie czuła wyrzutów sumienia, kiedy nadepnęła na ślimaka, niszcząc mu skorupę, dziś czułam ból w sercu, kiedy nie zauważyłam żuczka, skracając drastycznie jego żywot.

Nie wiedziałam, co się dzieje, czułam, że coś się zmienia, nie wiedziałam co, nie wiedziałam również, do czego to prowadzi, ale czułam, że ten rok będzie w jakiś sposób dla mnie ważny i zmieni moje życie, autentycznie. To z jednej strony okropne uczucie, kiedy zdajesz sobie sprawę, że coś się wokół Ciebie dzieje, a nie wiesz co i właściwie nie możesz tego zatrzymać, a z drugiej strony w dziwnie przyjemnym napięciu oczekujesz na ten meteoryt, który ma za chwilę rozwalić Twoją strefę komfortu.
Nie byłam zielona w sprawach dotyczących nowego porządku świata, od dziecka władza nie wzbudzała we mnie pozytywnych uczuć, ale też nie zagłębiałam się w ten klimat ze względu na silny związek ze sprawami przyziemnymi, chociaż jak się tak teraz zastanawiam, to na pewno od 2015 roku, moje zainteresowania w drastyczny sposób zmieniły się, więc znów wszystko sprowadzało się do tego, że ten rok nie był zwykłym rokiem…Pod koniec 2015 r. na moim koncie na facebooku polubiłam już odpowiednią ilość stron związanych z porządkiem świata, czakrami, aurą itp. Na jednej z tych grup poznałam chłopaka, który wywrócił do końca moje życie.

Wiecie zapewne jakie to uczucie, kiedy ni stąd, ni zowąd, doznaje się olśnienia, że coś lub ktoś miał pojawić się w naszym życiu i odegrać w nim jakąś rolę. Takie samo uczucie dopadło mnie w momencie, kiedy poznałam tę osobę. Wiedziałam już, dlaczego miała pojawić się w moim życiu. Byłam po prostu tego pewna, że ten chłopak miał wprowadzić mnie w świat mistycyzmu, miał otworzyć mi – duszy – bramę do świata, który od zawsze był mój. Tak właściwie zaczęła się moja przygoda z ezoteryką i całym tym wspaniałym klimatem. Chociaż nie wiem, czy powinnam pisać „przygoda”, powinnam raczej napisać, że w ten oto sposób, odnalazłam powrotną drogę do Domu…

Chłonęłam wszystkie informacje, które zdobywałam już na swoją rękę. W jednym momencie cały mój system wartości, to co znałam i uważałam za właściwe i prawdziwe, odrzuciłam i szukałam na nowo. Mój poukładany świat rozwalił się jak domek z kart. Czułam się źle, czułam się okłamana. Przez kogo? Sama nie wiem… Przez świat, przez ludzi, którzy uczyli mnie w szkole. W jednej sekundzie wszystko legło w gruzach i musiałam poskładać na nowo mój świat. Zweryfikować wszystkie informacje, ale jak to zrobić, żeby nie zwariować? Znałam tylko jeden sposób na tę chwilę. Medytacja.

Tak, postanowiłam, że to dobry sposób na kontakt z samą sobą. Zaczęłam więc praktykować medytacje, choć nie do końca wiedziałam, czy robię to dobrze. Robiłam to instynktownie.

Podczas którejś już medytacji wreszcie udało mi się rozluźnić na tyle, że zapomniałam o świecie (tym przyziemnym) i wtedy zdarzyło się coś dziwnego. Moje palce zaczęły się wykręcać w dziwnie nienaturalny sposób. Ręce lekko uniosły się do góry. Prawa ręka powędrowała w górę w geście „pozdrowienia”, następnie ta sama ręka położyła dłoń na moim sercu. W pierwszej chwili chciałam otworzyć oczy i… no właśnie co? Uciec? Gdzie? Dokąd? Postanowiłam, że nie ruszę się z miejsca i nie otworzę oczu. Przez moje palce i ręce przechodziła energia, której nigdy wcześniej nie czułam (a może nie zwracałam na nią uwagi?). Czułam jakby, ktoś podłączył się do mnie przez jakiś niewidzialny port usb i kierował moimi rękami. Znów usiadłam w wyjściowej pozycji do medytacji, w tym samym momencie moje ręce złożyły się jak do modlitwy i prawa ręka mimowolnie powędrowała w stronę mojego policzka i pogłaskała mnie z taką czułością, jaką może dać tylko mama. Rozpłakałam się, to nie były łzy strachu, bardziej łzy szczęścia, przepełniła mnie w jednej chwili jakaś niepohamowana radość, miałam wrażenie, że moje serce urosło do wielkich rozmiarów i wypełniła je czysta energia, energia miłości. Z wrażenia otwarłam oczy. Nie dowierzałam temu, co właśnie przed chwilą przeżyłam. W pierwszej chwili pomyślałam, że zwariowałam. Pytałam samą siebie, czy to normalne? A może tylko to wszystko wydawało mi się? Może tak naprawdę sama ruszałam tymi rękami? To nie tak, że nie miałam nad nimi kontroli, mogłam nimi ruszać, ale w trakcie, kiedy to „COŚ” pojawiło się podczas mojej medytacji, poczułam w rękach energię, której nie mogłam się oprzeć i której pozwoliłam się prowadzić. Byłam po tym wszystkim podekscytowana i zarazem zaniepokojona. Miałam w głowie mnóstwo pytań, z którymi zostawałam sama. Rodzice? Koleżanki? Komu miałam powiedzieć, co się właśnie stało? Wszyscy popatrzyliby na mnie jak na wariatkę albo stwierdziliby, że to sen, a snem tego nie sposób było nazwać. Byłam świadoma wszystkiego, co się działo podczas mojej medytacji.

Postanowiłam, że spróbuję ponownie za jakiś czas i tak jak sobie obiecałam, tak zrobiłam.
Tym razem przygotowałam się do tej medytacji. Zrobiłam okrąg z soli i usiadłam w nim, w myślach natomiast wypowiadałam formułki, coś na wzór, że jeśli istota, która mnie odwiedza, nie ma dobrych zamiarów, niech odejdzie. Nie musiałam czekać długo. Zaledwie paręnaście minut od rozpoczęcia medytacji, znów poczułam wyraźnie, jak przez moje palce zaczyna przepływać wyraźna energia i prawa ręka delikatnie i powoli podnosi się do góry w stronę Nieba(?) w geście pozdrowienia. Poddałam się zupełnie tej chwili, nie czułam niepokoju, choć byłam ostrożna i nieufna, wciąż w głowie miałam myśli, że może to wszystko jest nieprawdą albo co gorsze, że jest to istota, która chce zrobić mi krzywdę. Rozluźniłam się. Zadałam w myślach pytanie do tej istoty, czy chce mi coś przekazać. W tym samym momencie moja ręka wygięła się w kierunku mojej skromnej biblioteczki, wstałam i pozwoliłam prowadzić się tej istocie, która dyrygowała moją ręką. Z półki wyciągnęłam książkę, która była opracowaniem „Małego Księcia”. No dobrze, pomyślałam, ale co dalej? Bardzo szybko dostałam odpowiedź. Moja prawa ręka otwarła książkę (ja przed tym zamknęłam oczy i w myślach zadawałam pytania), w pewnym momencie ręka wygięła się, a palce zgięły, zostawiając na placu boju tylko palec wskazujący, który zaczął zataczać kręgi nad wybranym fragmentem. Otwarłam oczy, fragment przedstawiał treść, która mówiła o wyborze życiowej drogi, że musimy do tej drogi dojrzeć i zdecydować, czy chcemy nią iść. Byłam zdziwiona, jak trafna była ta odpowiedź na moje pytanie „i co dalej?” Moje następne pytanie pojawiło się w głowie jeszcze szybciej niż poprzednie „kim jesteś?” I znów zamknęłam oczy, rozluźniłam dłoń i pozwoliłam tej istocie na dyrygowanie nią. Tym razem również ręką kartkowałam strony, aż w końcu palec wskazujący zaczął zataczać krąg nad wybranymi zdaniami. Otwarłam oczy i w tym samym momencie, kiedy przeczytałam wybrany fragment przez tę istotę, przeszyło mnie znane już uczucie. Uczucie wypełniające całe serce energią miłości, a także uczucie olśnienia. W tym fragmencie była mowa o tym, że każdy człowiek, kiedy obiera swoją drogę, spotyka na niej nauczyciela, który zaczyna prowadzić swojego ucznia. Moje serce zaczęło bić mocniej, nagle ni stąd, ni zowąd przypomniał mi się mój sen, który miałam kilka dni temu. Sen był o moim przewodniku duchowym, spotkałam go w wielkiej bibliotece. Teraz uważam, że nawet miejsce nie było przypadkiem w tym śnie, bo od zawsze marzę o własnym pomieszczeniu przerobionym na bibliotekę, a poza tym od jakiegoś czasu, patrząc z tęsknotą w niebo, prosiłam o spotkanie mojego przewodnika duchowego. To wszystko wydawało mi się tak absurdalne, ale z drugiej strony, zaczęłam dopuszczać myśl, że magia nie jest tylko i wyłącznie w bajkach, że skoro te wszystkie zmiany dokonały się w moim życiu w tak ekspresowym tempie, to najwyraźniej KTOŚ chciał, żeby się wydarzyły i nie może to być absurd.

Dni mijały, moje medytacje przerodziły się w swoistą rozmowę z tą istotą. Dalej gdzieś z tyłu głowy miałam myśl, żeby być ostrożna, ale już nie tak jak na początku.

Przyznam szczerze, że zaprzyjaźniłam się z tą istotą. Zwierzałam się jej z każdego mojego dylematu, z każdej rozterki, zawsze dziękowałam jej za przybycie i również żegnałam się należycie. Ona też zawsze żegnała się ze mną cudownym gestem, po prostu kładła moją rękę na sercu i głaskała na koniec po policzku. Kiedy było mi źle i płakałam, ocierała moje łzy za pomocą mojego palca i kładła moje ręce na ramionach, dokładnie tak, kiedy chce się kogoś pocieszyć i przytulić.

Jednak pewnego dnia zapragnęłam poznać tożsamość istoty, która tak bardzo dodawała mi otuchy i która uczyła mnie i podrzucała „przypadkowo” różne informacje czy sytuacje w moim życiu. Kiedy zjawiła się znów, zapytałam wprost „kim jesteś?” Moja lewa ręka wyprostowała się i uformowała na płasko, coś na wzór kartki, natomiast moja prawa ręka podniosła się delikatnie i wyprostowała tylko palec wskazujący, przez który czułam wyraźnie, jak przechodzi prąd energetyczny. Zaczęłam pisać po mojej lewej ręce koślawe litery. Jedna po drugiej. Palec wskazujący delikatnie muskał moją lewą rękę, ale byłam w stanie odczytać napis, który po złożeniu literek formował się w słowo „JOPHIEL”. Znałam to imię. Moje serce przepełniła radość. Pomyślałam, że jeśli moim Nauczycielem jest Archanioł Jofiel, to niczego już nie potrzebuję do szczęścia. Otwarłam moje serce na Jofiela. Zainteresowałam się jeszcze bardziej światem aniołów. Zaprzyjaźniłam się z Jofielem jeszcze bardziej. Rozmawiałam o wszystkim, nie musiałam wypowiadać słów na głos, wystarczało, że myślałam. Odczuwałam jego obecność zawsze, kiedy działo się coś na pozór normalnego, choć zbieg okoliczności był zbyt duży, by myśleć, że to ot takie normalne zdarzenie.

Mogę dziś śmiało powiedzieć, że świat aniołów zmienił moje życie. Dzięki Jofielowi wyszłam z trudnego związku i dziś mam wspaniałego mężczyznę, któremu mogę powiedzieć o wszystkim, nawet o moich kontaktach z Jofielem i który nie patrzy na mnie jak na osobę, która oszalała. Jofiel jest w moim życiu cały czas, codziennie rano witam się z nim, a kiedy akurat nie rozmawiamy, czuję niespodziewanie słodki zapach np. wanilii i wtedy wiem, że jest przy mnie.

Tak, dziś zdecydowanie mogę napisać, że rok 2015 był rokiem, przełomowym, który odmienił całe moje życie i, mimo że mamy już rok 2017, to wciąż uważam, że 2015 r., pozwolił mi odnaleźć drogę do Domu, tego, który czeka na mnie ponad chmurami i tego, do którego zapewne kiedyś z radością powrócę.

 

Misza Misza

Podziel się wiedzą:

Wspierasz energię, którą tworzymy? Wesprzyj nas w materii!

Przekaż darowiznę

One thought on “JOFIEL


    Warning: call_user_func() expects parameter 1 to be a valid callback, function 'twentytwelve_comment' not found or invalid function name in /wp-includes/class-walker-comment.php on line 184

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

YouTube
Instagram