„Dawno, dawno temu biesy, które ścierpieć nie mogły dzieła bożego – ziemi śląskiej, na której ludziom żyło się dostatnie, w zdrowiu i szczęściu – postanowiły zakończyć sielankę Ślązaków wysłane w tym celu na powierzchnię przez swego pana, Diabła nad Diabłami – Lucyfera. Pomiędzy wiosennym zrównaniem dnia z nocą a Nocą Świętojańską pomioty piekielne postanowiły zasypywać ziemię potężnymi blokami skalnymi, budować góry pełne rozpadlin, szczelin i grot. Tak właśnie powstały Sudety wraz ze swym najwyższym szczytem, Śnieżką. Zapał wypalał się szybko w budowniczych i piekielne siły słabły, przez co kolejne pasma górskie wydawały się niezaplanowane, chaotyczne. Im dalej od Śnieżki, tym wzniesienia były mniejsze.
Gdy zaplanowany na pracę czas się skończył w Noc Świętojańską, ostatnim zrywem energii na Przedgórzu czarty wznosiły kamienne kopce. Pomiędzy dwoma z nich, tam gdzie dziś leży Sobótka, znajdowało się jedno jedyne wejście do Piekieł.
Anioły, zaniepokojone tym, co dzieje się na świecie, zstąpiły z Niebios na dzisiejszą Gozdnicę, z której całą mocą hufce wojowników Nieba zaatakowały armię piekielną stojącą na wzniesieniu zwanym dziś Radunią.
Zagrzmiało, zakotłowało się, wojna między siłami Dobra i Zła rozpętała się na dobre, a jedyną bronią obu stron były bloki skalne, którymi rzucały Diabły w Anioły i Aniołowie w Diabły. Ciężar amunicji sprawiał jednak, że nie dolatywała celu, a opadała w połowie swej drogi skutecznie przykrywając ciężarem swego martwego cielska Bramy Piekielne i tworząc wielką górę, którą później nazwano Ślężą.
Lucyfer, gdy dostrzegł odciętą drogę ucieczki swoich podkomendnych, wściekł się okrutnie i w dzikiej złości cisnął pojedynczy skalny blok. Pierwszy, który nie trafił Aniołów utworzył Stolnę, następny Wieżycę, a gdy w ogromie niepowodzenia Szatan nad Szatany tupnął kopytem o ziemię, powstała przełęcz Tąpała, która dziś oddziela Ślężę od Raduni.
Od tej pory biesy nie mają drogi powrotu do domu, a w złości nasyłają na Ślężę liczne pioruny z nadzieją, że rozłupią górę i odsłonią Bramy.”
Według legendy właśnie tak powstała Góra Ślęża. Ale historii o niej jest mnóstwo. Po wpisaniu w wyszukiwarce hasła „Ślęża” możecie dowiedzieć się, że jest czakramem Polski, że ukryto tu Święty Graal, że obecni byli tu Celtowie, że to miejsce kultu solarnego Słowian. Że stał tu zamek, potem kościół, że w podziemiach jest ukryty skarb Rzeszy. Że gdzieś wewnątrz góry ukryto olbrzymi, magiczny diament, że przecinają się na szczycie linie mocy, że do końca nie wiadomo, czym są rzeźby, które tu odnaleziono. Nie pozostaje więc nic innego, jak zaprosić Was na wędrówkę po historii i tajemnicach Polskiego Olimpu.
Przez szczyt Ślęży przechodzi aż pięć „ley lines” a te łączą ją z: Wierzycą, Sobótką, Gnieznem, Biskupinem, Gdańskiem, Szczecinem, Głogowem, Częstochową, Kielcami i… Świętym Krzyżem, ale także z miejscami kultu poza granicami naszego kraju: Lubeką, Berlinem, Istambułem i Rugią.
Zdaniem radiestetów Ślęża jest drugim po Wawelu miejscem mocy w Polsce, a natężenie promieniowania na jej szczycie waha się od 20 000 do 60 000 jednostek Bovisa.
Miejsce Słowian
W większości źródeł, opracowań i dyskusji jasne jest, że na szczycie praktykowano kult Prasłowian. Najprawdopodobniej był to kult solarny. Wiadomo, że od około 1300 roku p.n.e istniał na szczycie kamienny krąg. Kręgi oddzielały szczyt, na którym działo się sacrum, od świata ludzi – profanum.
Kultu Słowian mają dowodzić koślawe krzyże rozmieszczone na wielu kamiennych tworach na górze. Jedni przekonują, że ów znak jest symbolem kultu solarnego, inni, że są to tylko oznaczenia graniczne naniesione później.
Poza kamiennymi kręgami na samej górze i w najbliższej jej okolicy znajdziemy inny głos minionych wieków zaklęty w kamieniu. To rzeźby kultowe.
Kamienie przetrwają o wiele więcej niż malowidła lub przedmioty składane w grobach. Ale jest z nim pewien podstawowy problem: nie jesteśmy w stanie dokładnie ustalić, z jakiego okresu pochodzą. Nawet datowanie radiowęglowe nie pomoże. Ustali bowiem tylko kiedy powstała sama skała, a nie wyrzeźbiony w niej wzór.
Pewne jest, że rzeźby na Ślęży są to wytwory starożytności i że były wykorzystywane jako rzeźby kultowe w pogańskim sanktuarium, którym była Ślęża. Nie wiadomo jednak od kiedy i jak długo pełniły swoją funkcję.
Celtycka góra
Mówi się, że wspomniane rzeźby są wytworem kultury Celtów, którzy mieli mieć swoje pięć minut w historii masywu. Podobno teorię tą potwierdzają odkryte w okolicy groby przygotowane i wykonane identycznie jak te celtyckie. Niestety nie możemy tej wersji ani potwierdzić, ani jej zaprzeczyć. Warto jednak wspomnieć o osobie J. Rosen-Przeworskiej, która badała historię góry, będąc przy okazji specjalistką z zakresu kultury Celtów. Przedstawiała głośno swój pogląd dotyczący celtyckiej historii Śląskiego Olimpu, aż wszedł on do kanonu myśli na temat przeszłości szczytu. Co więcej, trafił on na żyzny grunt. Stworzono mit, który bardzo odpowiada pseudohistorycznym miłośnikom neopogaństwa. Ile jest w tym prawdy? Chyba nigdy nie uda nam się tego ustalić. Tak jak tego, dlaczego łudząco podobne figury do tych ze Ślęży odnaleźć można na terenie oddalonego nie tylko w przestrzeni ale i czasie Sumeru.
Na wielu obeliskach pojawia się ukośny znak krzyża, któremu przypisywany jest szereg znaczeń: od pogańskiego znaku wyrażającego kult solarny, po próbę narzucenia Ślężanom nowej religii przyjętej przez Mieszka I, aż do najbardziej racjonalnego, który mówi o zakonie mającym swoją siedzibę na szczycie Ślęży. Zakonnicy szybko wynieśli się z terenu góry, by ostatecznie trafić bliżej wiernych, do samego Wrocławia.
Święty Graal i hitlerowski skarb
Gdzieś na terenie Masywu Ślęży miał zostać schowany Święty Graal i olbrzymi skarb III Rzeszy. To temat obszerny, pełen zagadek, poszlak, niedomówień i legend, który tak, jak pogląd o tym, że Ślęża widziana z lotu ptaka odpowiada mapie nieba, dodaje tylko pikanterii do wielkiej tajemnicy Polskiej Góry Bogów.
Następna karta historii Ślęży jest już bliższa naszym czasom i zdaje się mieścić w sobie potwierdzenie wszystkich legend opiewających skłonności hitlerowców do ezoteryki. Na terenie Masywu miał być prowadzony projekt „Ebores”. Podstawowym założeniem tego projektu badawczego było odnalezienie podziemnych korytarzy i jaskiń, w których ukryty miał być mistyczny kamień wielkiej mocy. Podobne te korytarze miały zostać później wykorzystane jako schowek na olbrzymi skarb Rzeszy.
W Ślęży musiało być coś, co przekonało nawet samego Himmlera, by tu przyjechać i obejrzeć wyniki pracy więźniów. Wiadomo bowiem, że w poszukiwaniu ukrytego serca Ślęży brało udział przynajmniej jedno komando więźniów niemieckich.
Źródło medytacji
Ślężę badał wielkiej sławy radiesteta i badacz miejsc mocy – Leszek Matela. Potwierdził to, co powtarzano do tej pory w legendach. Zbadał górę i jednoznacznie stwierdził silne promieniowanie. Co więcej promieniowanie to miało mieć pozytywny wpływ na zdolności żywotne i reprodukcyjne różnych organizmów. Ta kosmiczna moc nałożona na promieniowanie z ley lines jest bardzo silna.
Jest jednak takie miejsce na Ślęży, gdzie proieniowanie raptem wyłącza się kompletnie. Jest to źródełko św. Jakuba. Specjaliści orzekli, że takie „uformowanie” przepływu mocy, taki rodzaj jej miejscowego wyciszenia sugeruje, że jest to miejsce idealne do medytacji. Nad źródełkiem teren jest absolutnie czysty po to, by osoby medytujące mogły nastroić swoją energetykę sami, a nie „przechwytywać” ją z ziemi, czy kosmosu.
Inny znany badacz radiesteta na zbadanie góry poświęcił kilka miesięcy, a efektem jego pracy był plan tego, co znajduje się pod kopułą wzniesienia. Uwzględnił możliwość występowania pustych przestrzeni, komnat pod ziemią. Czy w takim razie Himmler naprawdę miał co tutaj oglądać?
Badajmy, dowiadujmy się, łączmy fakty, czyśćmy je z naleciałości plotek i gadania dla popularności. Odkrywajmy i dokumentujmy. Być może kiedyś uda nam się dotknąć chociaż wierzchołka prawdy na temat tego fascynującego czakramu Polski.
A przede wszystkim – zamiast szukać dalekich podróży, może zacznijmy zwiedzać dokładnie nasz kraj, naszą historię, kulturę i legendy? Na Karaibach opalicie się pięknie, ale nie naładujecie się tak fenomenalną energią, jak ta zaklęta w Ślęży, nasza, Słowiańska, naturalna.
Adriana Jamrozińska
fot. www.sleza366.pl