Magiczne słowo: akceptacja. Ile razy każdy z nas wypowiadał jak zaklęcie słowa, że okej, że akceptuje to czy tamto. I co? Zazwyczaj nic się nie działo i nic się nie zmieniało. I to sprawiało, że narastała w nas frustracja i złość, że nie działa… I zaczynaliśmy się zastanawiać, co jest nie tak… Bo zazwyczaj rozumiemy akceptację jako przystosowanie się do każdego doświadczenia, jakie oferuje nam życie. Zauważcie: przystosowanie. A to zupełnie nie tak. To błąd w założeniu. Zacznijmy jednak od początku.
Czym jest radykalna akceptacja?
Akceptacja niejako z definicji oznacza, że: nie pasuje mi „to” (czymkolwiek by to nie było), nie podoba mi się, nie lubię tego… ale postaram się to polubić. Postaram się polubić, bo NIE LUBIĘ. Prawdziwa akceptacja to właśnie lubienie w nas tego, czego nie lubimy, ale nie chodzi o to, żeby tysiąc razy w ciągu dnia powtarzać, że coś lubimy i po jakimś czasie to sobie wmówić, zamiast poczuć tak w środku, w głębi serca, że to jest w porządku.
Cały sekret prawdziwej akceptacji polega na tym, żeby lubić siebie takiego, jakim jesteśmy. To jest radykalna akceptacja. Mówimy więc sobie: mam prawo być smutnym, niecierpliwym, wściekłym, marudnym, sfrustrowanym, niezadowolonym itd. Pierwszym krokiem do radykalnej akceptacji jest więc powiedzenie sobie, że wszystkie nasze zachowania, uczucia, emocje są jak najbardziej w porządku. Nasze ego działa tak, że bez przerwy podsuwa nam materiał do porównywania się z innymi. Właśnie dlatego od zawsze dążymy do osiągnięcia doskonałości w każdej dziedzinie, chociaż dla nas najlepsza jest nasza doskonałość na tę chwilę, w tu i teraz.
Może cię również zainteresować artykuł: Wibracja Miłości – 528 Hz: w jakim celu stosować?
Przepis na dobry stosunek do siebie
Znacie stwierdzenie „jestem jaka jestem”? Pewnie brzmi dość infantylnie, ale właśnie ono powinno być mottem radykalnej akceptacji. To jest właśnie klucz do pokochania siebie. Aby żyć w harmonii z samym sobą, nie możemy wymagać od siebie więcej, niż możemy zrobić czy osiągnąć.
Przytoczę wam, co na ten temat sądzi prof. Wiktor Osiatyński – pisarz i wykładowca, prawnik.
Oto jego przepis na dobry stosunek do siebie:
- Wstać rano i „się odpieprzyć od siebie”, co oznacza nie stawiać sobie za wysoko poprzeczki i nie narzucać planów, którym nie można sprostać.
- Bez egoizmu, ale bardzo starannie dbać o siebie i swoje własne uczucia.
- Poświęcać czas temu, co sprawia przyjemność. Jeśli masz zwyczaj sporządzać rano listę rzeczy do zrobienia, to zweryfikuj ją i połowę rzeczy wykreśl.
- Ważne jest, żeby siebie nie nastawiać zbyt ambitnie na dzień, czy całe życie, bo wtedy niepowodzenie będzie pewne. Jeśli człowiek chce za dużo osiągnąć, zaplanować czy zrealizować, to jest stale z siebie niezadowolony.
- A może po to, by być z siebie zadowolonym, wystarczy robić rzeczy, które są potrzebne, godziwe, warte, dobre, bez wymagania od siebie więcej niż można osiągnąć.
Będąc w harmonii z samym sobą, bez podszeptów ego, porównań i bezsensownej gonitwy za doskonałością, która nie istnieje, możemy coś zmienić w swoim życiu. Zmienić, bo my tak chcemy, a nie dlatego, że porównujemy się do kogoś i chcemy mu dorównać. Wtedy to będzie nasza autonomiczna decyzja, bez nacisków z zewnątrz.
Duży wybór pięknie pachnących kadzideł o przeróżnych właściwościach znajdziesz w naszym sklepie
I tu pojawia się paradoks, który mówi, że dopiero kiedy zaakceptujemy samego siebie w całej swojej doskonałości i niedoskonałości możemy zapragnąć zmian. To kolejny etap w naszym rozwoju. Zasadnicza różnica jest taka, że w tym przypadku zmieniamy się dla siebie z miłością i radością. Kiedy już polubimy siebie, a właściwie pokochamy, zaczynamy tym emanować i jesteśmy postrzegani jako osoby zadowolone z życia, pewne siebie, radosne. Zwracamy na siebie uwagę dobrą, rozwibrowana aurą i przyciągamy podobnych nam ludzi. Już nie winimy całego wszechświata za nasze niepowodzenia, już wiemy, że nie wszyscy ludzie będą spełniać nasze oczekiwania. Dlatego coraz mniej rozczarowań w naszym życiu. To taki życiowy efekt domina, ciąg wynikowo następujących po sobie zdarzeń. Najtrudniej jest zacząć, potem już się podzieje. Oto gdzie zaczyna się nasza podróż do pokochania innych ludzi.
Prawdziwe znaczenie stwierdzenia: akceptuję to
A teraz wróćmy do wspomnianego na początku stwierdzenia „akceptuję to”. Prawdziwe znaczenie tego stwierdzenia to zaakceptowanie wyboru, dobrowolnego wyboru. Tym wyborem uznajesz swoje uczucia, myśli i zachowania. NIE akceptuj jednak okoliczności, sytuacji, czy zachowań, które nie rezonują z twoimi przekonaniami, są dla ciebie przykre albo uciążliwe. Warto rozmawiać ze sobą, żeby dokładnie zweryfikować, co jest naszą decyzją, naszą myślą, a co podrzuciło nam ego jako własne. Szczerość w emocjach, uczuciach jest niezbędna. Bo życie nie polega na tym, żeby być energetyczną wycieraczką dla czyichś nierozwiązanych emocji czy frustracji i udawanej akceptacji tego stanu.
To co, wysyłamy naszego wewnętrznego krytyka na niekończące się wakacje i zaczynamy żyć inaczej? Czas pokochać kogoś wspaniałego i jedynego w swoim rodzaju… SIEBIE.
Może cię również zainteresować artykuł: Niezwykłość samca Omega: co czyni go lepszym od samca Alfa
Marlena Pietruszka
Źródła:
dobrewiadomosci.net.pl/18823-lekcja-akceptacji
pieknoumyslu.com/pokochac-innych-polubic-siebie